Alladyn to według opowieści właściciel zaczarowanej lampy zamieszkiwanej przez dżina spełniającego życzenia. W jaki sposób jego imię stało się nazwą Państwa firmy i jakie były jej początki?
Baśniowy Alladyn niestety nie był pierwowzorem naszej firmy, niestety (uśmiech). Założyciel firmy, to artysta mieszkający w Paryżu, który obecnie ma 70 lat. Nie znamy dokładnie daty powstania firmy, wiemy, że były to lata 80-te ubiegłego stulecia. Przypuszczam, że było to ok. 1985 roku. Kiedy firma zmieniała siedzibę i tym samym swój numer identyfikacyjny, nie zostały zachowane dokumenty archiwalne, stąd też nie mamy możliwości dookreślenia, który dokładnie to był rok.
Data powstania nie jest jednak tak ważna jak fakt, iż twórca był piosenkarzem, zaś muzyka i dźwięki odgrywały bardzo ważną rolę w jego życiu. Stąd Aladine. Podwójne „a” w nazwie podkreśla jej melodyjność i nie jest nawiązaniem do postaci z bajek czy legend.
Założyciel Aladine wprowadził na rynek pieczęcie i lak. Na tych produktach oparto też ofertę firmy. Nieco później dodano kilka produktów do kaligrafii jak choćby pióra. Niektóre z tych wyrobów można nadal znaleźć w naszej ofercie. Wystarczy choćby wspomnieć pieczęcie czy lak – pierwotnie sprzedawane jako upominki, obecnie zaś służą do wykonywania zaproszeń, kart z życzeniami etc. Jest to prawie ten sam produkt, ale wykorzystywany w zupełnie inny sposób.
Czy mógłby Pan przybliżyć najważniejsze wydarzenia z 30-letniej historii firmy i rozwój jej portfolio?
Tak jak wspomniałem należy zacząć od 1985 roku, czyli przybliżonej daty powstania. W 1991 firma została wykupiona przez 2 wspólników, którzy mieli po 50% udziałów, przez prawie 10 lat. Nowi właściciele postawili na kontynuowanie tradycji firmy i dotarcie z jej ofertą wszędzie tam, gdzie wykorzystuje się pieczęcie lakowe, jak i przybory do kaligrafii. 1996 zapadła decyzja o poszerzeniu portfolio o nowe produkty, jak na przykład stemple dekoracyjne. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – pieczęcie lakowe, jak i stemple ozdobne to ta sama technika i technologia produkcji. Co prawda pieczęcie istniały od lat, ale nie jako jako element wykorzystywany przy ozdabianiu i dekorowaniu. Wzorowano się przede wszystkim na rynku amerykańskim, gdzie ten sektor był dobrze rozwinięty i wykazywał się dużym potencjałem. Stemple były tam po prostu produktem dla artystów i rzemieślników.
To, czego zabrakło w tamtym momencie, to dokładne sprecyzowanie grupy docelowej, do której te produkty były adresowane na rynku krajowym. Francuzi nie są generalnie społeczeństwem parającym się rzemiosłem, takim jak choćby Niemcy, Anglicy czy Amerykanie. Stąd też nie ma tu zakorzenionej kultury używania tego typu produktów. Dlatego jasna komunikacja odnośnie przeznaczenia produktu, na rynku francuskim była niezbędna. Na początku odnieśliśmy sukces, ale nie trwało to długo. O ile nasi klienci złożyli zamówienia, o tyle odbiorca ostateczny nie zrozumiał idei samego produktu.
Po trzech latach przeprowadziliśmy wewnętrzną burzę mózgów. Należało podjąć decyzję, czy kończymy produkcję drewnianych stempli, czy też szukamy odpowiedniej grupy docelowej. Pomogły nam liczby, z których wynikało, że najbardziej popularnymi produktami były stemple związane z tematyką ślubu, bądź świętowania narodzin dziecka. W tamtym czasie nasza oferta liczyła 1200 modeli. 200 z nich stanowiły znaki, 10-20 modeli związanych ze ślubem oraz 15 z przyjściem na świat potomstwa. To były nasze bestsellery. Szybko zapadła decyzja, iż rezygnujemy z pozostałych wzorów, tworzymy zaś kolekcję 100 stempli związanych ze ślubem, 100 z narodzinami oraz 100 ze znakami takimi jak litery alfabetu, czy też zwierzęta.
To sprawiło, że w przeciągu 18 miesięcy zdominowaliśmy rynek. Nasz największy konkurent posiadał wówczas około 70-80-procentowe udziały w rynku. Po półtora roku to my zostaliśmy niekwestionowanym liderem, a sklepy detaliczne chętnie sięgały po markę Aladine, ponieważ jej produkty były hitem. Rok 2000 i nadanie nowego znaczenia stemplom drewnianym były kolejnym kamieniem milowym w historii firmy.
Czy w świecie coraz bardziej zdominowanym przez elektronikę pomysł na tego typu działalność ma szansę przetrwania?
Często już na początku bieżącego stulecia słyszałem pytania, czy komputer z drukarką nie są konkurencją dla Aladine. Otóż nie! Moim zdaniem produkty te znakomicie się uzupełniają. Klienci drukują zaproszenia, a następnie personalizują je za pomocą naszych stempli. Komputer nie jest w stanie nadać charakteru tak indywidualnego, jaki zapewnia element wykonany ręcznie. Właśnie ten kierunek obraliśmy w 2000 roku. Od tego czasu specjalizujemy się w tworzeniu stempli do zaproszeń, głównie na rodzinne uroczystości. Pieczęcie lakowe to antidotum na elektronikę – dają wspaniałą możliwość są kreacji, popuszczenia wodzy fantazji i tworzenia spersonalizowanych dokumentów przy użycie liter, inicjałów swoich imion, odciśniętych na laku.
Jeden z naszych udziałowców zawsze pyta mnie jakie mam pomysły na to, aby konkurować z drukarką 3D. Od dłuższego czasu się nad tym zastanawiam i dochodzę do wniosku, że nie ma żadnych przesłanek, aby te produkty miały pole do konkurowania. Stąd też jestem spokojny o firmę i jej miejsce na rynku.
Elektronika wkracza też w segment dystrybucji, a ważnymi graczami na rynku są sklepy internetowe jak np. Amazon, czy inne platformy sprzedażowe. My jednak nadal pozostajemy w sklepach tradycyjnych. Uważamy, że możliwość kontaktu z produktem jest bardzo ważna i nie długo jeszcze odgrywać będzie kluczową rolę. Dotyk, zapach, możliwość bezpośredniego kontaktu ze sprzedającym – to wszystko ma i przez najbliższe lata będzie miało bardzo ważne znaczenie.
Jak rozumiem macie de facto dwie grupy docelowe. Jedną z nich to osoby dorosłe zajmujące się kreowaniem, np. właśnie zaproszeń ślubnych, drugą zaś dzieci. W którym momencie powstała oferta dla najmłodszych?
Po 2000 roku weszliśmy z naszymi produktami na rynek amerykański. Pozyskaliśmy nowych klientów i podczas jednej z wizyt odkryliśmy firmę, która zajmowała się produkcją zestawów stempli dla najmłodszych. Postanowiliśmy popracować nad tym pomysłem i zaadaptować go na rynek francuski. Było to w 2005 roku. Stworzyliśmy wówczas pierwszy w naszej ofercie, produkt masowy. Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Sukces przyszedł błyskawicznie. Dlaczego? Ponieważ był to produkt bardzo łatwy do zrozumienia. Cena detaliczna kształtowała się na poziomie 10 EUR. W zestawie było 15 stempli z różnymi symbolami, bardzo łatwych w użyciu. Doskonały pomysł na upominek. Tak powstała pierwsza linia dedykowana dzieciom. Tylko na tym produkcie zarobiliśmy 1 000 000 EUR. Był to jednocześnie prawdziwy milowy krok w rozwoju Aladine. Na dalszym etapie powstały różne motywy tematyczne jak: sawanna, dinozaury etc., które stały się bazą do zbudowania oferty dziecięcej. Od tego momentu podzieliliśmy nasze portfolio na dwie grupy i stworzyliśmy osobne katalogi dla każdej z nich.
Oferta dziecięca jest stale rozwijana i ubogacana. Powstały kolekcje stempli dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych, od tych najmłodszych – linia Stampo Baby od 18 miesiąca do 3 roku życia, Stampo Minos – 3-5 lat, Stampo Kids powyżej 5 roku życia. To bardzo łatwe w odbiorze produkty. Prosty design, łatwe w użyciu, a każda z wymienionych linii charakteryzuje się odpowiednim stopniem komplikacji. Dla najmłodszych są to wzory, które jedynie się odbija, Stampo dla starszych dzieci mogą być wypełniane przez kolorem według własnej inwencji, np. malowane kredką. Stemple dla najstarszych dzieci, to wzory wzbogacone o największą liczbę szczegółów.
Aladine, to firma, która bardzo starannie bada każdą z grup odbiorców. Dzięki temu otrzymują oni produkt dopasowany do indywidualnych potrzeb, oczekiwań i wieku. Jeśli rozmawiamy o produktach dla dzieci na pierwszym miejscu stawiamy ich wiek, jeśli zaś o dorosłych – rodzaj aktywności, np. scrapbooking, wykonywanie zaproszeń etc. Przy najmłodszych cena nie może być wygórowana. Przy zaproszeniach ślubnych, schodzi ona na drugi plan, zaś ważniejszy jest wzór.
Nasze produkty są tworzone z pasją, inspirowane potrzebami i oczekiwaniami klientów. To postawienie klienta w centrum uwagi jest kluczem do tworzenia oferty Aladine. Wszystkich klientów traktujemy priorytetowo. Nie rozumiemy, dlaczego produkty dla dzieci mają być niższej jakości od produktów dla dorosłych. Dlatego też ta sama jakość jest oferowana w każdej kolekcji bez względu na wiek grupy docelowej.
Wracając zaś do naszej oferty, obecnie proponujemy nowe linie produktów, które nie są stemplami, ale nadal są to wyroby, które rozwijają kreatywność naszych odbiorców: produkty do dekoracji tekstyliów, flamastry, stemple, barwniki. Chcemy rozwijać się i specjalizować się w dekoracji, ale przy wykorzystaniu różnych aktywności, wykraczających poza stemplowanie.
Ale współczesna dzieci opanowane są przez nowinki technologiczne, nie mogą oderwać się od tabletów, laptopów czy smartfonów, Państwo zaś postawili na produkty, które mogą wydawać się trudne do zaoferowania tej grupie klientów. Dlaczego?
Rzeczywiście. Dzisiaj technologia sprawiła, że najmłodsi odbiorcy odchodzą od nas szybciej. Wcześniej był to 12 rok życia, obecna linia produktów dla dzieci sprzedaje się do około 10 roku życia. Nasze badania wykazały, iż głównymi odbiorcami kolekcji dziecięcych są dziewczynki i chłopcy w wieku od 3 do 8 lat. Później, w okresie dorosłości obserwujemy różnicę wynikająca z płci – chłopcy nie wracają do nas w starszym wieku, dziewczęta tak. W wieku 20-25 lat kobiety sięgają po produkty związane z dekoracją zaproszeń ślubnych, scrapbooking etc. i są dalej naszymi klientkami do… 75 roku życia.
Myślę, że w perspektywie 10-15 lat rynek artykułów kreatywnych będzie rozwijał. Sam mam czworo dzieci. Trzech synów nie wykazuje już zainteresowania naszymi produktami, ale córka do 12 roku życia chętnie z nich korzystała. Bazując na własnych doświadczeniach, stwierdzam, że w dalszym ciągu mamy stabilną grupę odbiorców.
A z drugiej strony – rewolucja technologiczna jest dla nas nową szansą dotarcia do tych właśnie odbiorców. Facebook, strony www, Instagram są bardzo dobrymi narzędziami do budowania świadomości marki. Możliwości komunikacji przez Internet są nieograniczone, tym bardziej, że możemy dotrzeć bezpośrednio do konkretnych osób.
Zdradził Pan, iż pracujecie nad nowymi produktami kreatywnymi. Żeby pobudzać kreatywność Państwa klientów, najpierw konieczny jest pomysł? Skąd czerpią Państwo sami inspiracje na nowe produkty?
Powiedziałbym krótko – ze wszystkiego, co nas otacza. Codzienne życie, ludzie, konkurencja, targi – całe otoczenie inspiruje zespół Aladine. Jedna z naszych pracownic Isabelle – to absolutna artystka, która w drobnych elementach dostrzega potencjał i inspiracje. Są to elementy, na które przeciętni ludzie nie zwracają najmniejszej uwagi, ona zaś jest w stanie stworzyć coś ciekawego z najprostszej inspiracji.. Dlatego jedyną odpowiedzią na Pani pytanie może być słowo – wszystko.
Wasze bestsellery powstały dawno temu, ale nadal są w grupie najlepiej sprzedających się produktów. Czy może Pan nam powiedzieć o evergreenach Aladine?
Najważniejszymi ambasadorami marki Aladine są dwa produkty. Pierwszy to drewniany stempel, który były wielką rewolucją w ofercie z 1996 r. Drugi to są zestawy dla dzieci, zawierające kolekcje 15 stempli. Prosty, ciekawy produkt, który jest w stanie sprzedać się w różnych konceptach – galeriach, sklepach internetowych czy też w tradycyjnym kanale dystrybucji.
Pracujemy też nad nowym produktem, który ma szansę stać się kolejnym przebojem, ale na daną chwilę jest jeszcze objęty tajemnicą.
A gdzie powstają wyroby marki Aladine?
Pomysły na produkty powstają w tym biurze, zaś 60% naszej oferty produkowane jest w Chinach. Od wielu lat współpracujemy z naszymi chińskimi partnerami, 6-10 różnymi w zależności od oferty. Dwa razy do roku jeździmy na spotkania z nimi i omawiamy wspólnie najważniejsze zagadnienia. Chiny to moim zdaniem dobre miejsce na zlecenie produkcji, choć ludzie obawiają się tamtejszych wyrobów. Jednak gdybyśmy nie korzystali z pośrdnictwa Chin, trudno byłoby nam zaproponować dobry produkt w tak atrakcyjnej cenie.
Na początku próbowaliśmy zlecać wykonanie tych samych wyrobów w Europie, ale koszty okazały się zbyt wysokie. Nikt nie kupiłby stempli dla dzieci w cenie 20 euro. Dzięki współpracy z Chinami ten sam produkt kosztować może 10 euro, co jest właściwą ceną. A podsumowując, 60% naszych wyrobów produkujemy w Chinach, 20% we Francji i 20% w pozostałych krajach Europy. Część surowców pochodzi z Polski – na przykład drewno do wyrobu stempli.
Jaki parametrami zdefiniowałby Pan swoją firmę obecnie? Jak wygląda obecność Państwa marki w Europie i na świecie?
Pierwszą liczbą jest 4 mln euro obrotu generowane rocznie. W skali roku sprzedajemy milion produktów. Szczególnie dumnie jesteśmy z faktu, że ponad 50% obrotów generujemy poza obszarem Francji. Pierwszym krajem poza granicami w którym dystrybuowaliśmy nasze produkty była Hiszpania. Potem dołączyły kolejno: Stany Zjednoczone, Belgia, Włochy, Niemcy, Szwajcaria, Czechy, czy Rosja. Obecnie mamy ofertę liczącą 6 tysięcy różnych produktów. Obecni jesteśmy także w Polsce za pośrednictwem firmy Stepp.
Jeśli już wspomniał Pan o Polsce, nie sposób pominąć pytania o Państwa doświadczenia i oczekiwania związane z Polską?
Na polski rynek weszliśmy 4 lata temu. Na początku dystrybuowaliśmy jedynie produkty dla dzieci. Potem spotkałem Olafa Kamińskiego podczas Paperworld we Frankfurcie. Decyzję o współpracy podjęliśmy natychmiastowo. Pasja jaka emanowała od niego i jego żony, doświadczenie i świeże spojrzenie na naszą ofertę nie pozostawiały miejsca na wątpliwości. Wszystko ułożyło się w spójną całość. Od razu wiedziałem że z firmą Stepp możemy dokonać czegoś nietuzinkowego. Decyzję podjąłem już w następnym tygodniu, a zaraz potem przekazaliśmy firmie Stepp pełną linię produktów i dla dzieci i dla dorosłych. Okazała się trafna. Panu Olafowi nie muszę tłumaczyć jak dobrze sprzedawać nasze produkty. On najlepiej zna tutejszy rynek, gusta czy kulturę zakupów Polaków. Mam do niego pełne zaufanie i nawet gdyby jakaś duża sieć zwróciła się do mnie o możliwość dystrybucji naszych produktów to powiedziałbym, że decyzja należy do Olafa. I zrobiłbym tak wszędzie.
Obserwując zaangażowanie naszego partnera i biorąc pod uwagę potencjał polskiego rynku, uważam, że Polska ma szansę stać się jednym z czołowych krajów dla dystrybucji naszych produktów.
Wyroby typu „arts and crafts” to wymagają nie tylko dobrej sieci dystrybucji, ale także sprzedawców z odpowiednią wiedzą i pasją. Czy i w jaki sposób kształcą Państwo swoich przedstawicieli wprowadzając na rynek nowe produkty?
Trudno objaśnić kilkoma słowami czym jest dany produkt. Sprzedaż w sklepach z wieloosobową obsługą jest też dziś zbyt droga, ze względu na wysokie koszty personalne. Wyrób powinien więc mówić sam za siebie.
W przeciętnym sklepie znajduje się mnóstwo produktów, nie ma więc możliwości aby sprzedawca znał je wszystkie dokładnie. Obsługa na ogół nie ma także wystarczająco czasu aby móc objaśniać każdy z nich kupującym. Dlatego wychodzimy z założenia, że produkt powinien się sprzedawać sam. Jeśli odbiorca rozumie jego zastosowanie, jesteś zwycięzcą, jeśli nie, masz problem. Naszym zadaniem jest więc stworzenie produktu łatwego w użytkowaniu, ale przede wszystkim zrozumiałego przez każdego. Nie zapominamy przy tym oczywiście o jakości i walorach artystycznych.
Oczywiście organizujemy szkolenia dla naszych handlowców i kształcimy ich w zakresie użytkowania naszych wyrobów. Przecież to oni mają potem bezpośredni kontakt z klientem ostatecznym! Duży nacisk kładziemy również na logistykę i terminowość dostaw oraz wsparcie w codziennych problemach. Dla przykładu, uruchomiliśmy za granicą specjalne konta bankowe, aby ułatwić naszym odbiorcom spoza Francji załatwianie wszystkich niezbędnych formalności.
Konsumentom wydaje się często, że produkty kreatywne są skomplikowane i wymagają dużych umiejętności, a ile nie zdolności, manualnych. Nasza praca koncentruje się obecnie na przekonaniu ich, że są w błędzie. Tylko w ten sposób będziemy w stanie dotrzeć do odbiorcy ostatecznego i przekonać go do ponownego sięgnięcia po nasze wyroby. Podkreślam to przy każdej rozmowie z dystrybutorami, detalistami, handlowcami. Bez atrakcyjnych, dobrych jakościowo i prostych do zrozumienia produktów, nie podbijemy żadnego rynku.
A jakimi nowościami zaskoczy nas Aladine w najbliższym czasie?
Planujemy wypuścić na rynek całą linię nowych produktów, nie tylko stempli, ale także innych serii kreatywnych. Dla dorosłych będą to przede wszystkim wyroby związane z tekstyliami. Dla dzieci -nowe serie wspomagające rozwijanie kreatywności i zdolności manualnych. Wszystkie będą pokazane na przyszłorocznych targach, więc zapraszam na nasze stoiska. I co ważne, na wszystkich nowych produktach będą również polskie opisy.
Dziękuję za rozmowę.