Epidemia koronawirusa odbija się negatywnie na rynku pracy. Jeżeli państwo nie zapewni odpowiedniego wsparcia dla firm, nawet co piętnasty pracownik – około 2 mln osób – może stracić pracę. Eksperci Personnel Service wskazują, że będą to głównie zatrudnieni na umowy zlecenia, choć posiadający umowy o pracę też będą zwalniani. Najbardziej zagrożeni są pracownicy handlu, bo nawet milion straci pracę. Nieciekawie wygląda też sytuacja w automotive. Lepiej radzi sobie przemysł spożywczy, logistyka, nowe technologie i budowlanka, choć w przypadku tego ostatniego sektora kluczowe będą decyzje o nowych inwestycjach. Jeżeli czarny scenariusz się sprawdzi, bezrobocie w Polsce wzrośnie do nawet 10%.
– Jeżeli Tarcza Antykryzysowa nie będzie wystarczająco mocno skupiona na zachowaniu płynności finansowej firm i wsparciu rynku pracy, dojdzie do załamania na niespotykaną skalę. W najtrudniejszej sytuacji będą zatrudnieni w ramach umowy zlecenia, ale posiadający umowy o pracę też nie mogą spać spokojnie. Najwięcej zwolnień będzie oczywiście w handlu, który jako jeden z pierwszych odczuł skutki epidemii. Automotive też hamuje. Kolejne zapowiadane zamknięcia fabryk w Niemczech, będące wynikiem braku komponentów z Hiszpanii i Włoch, praktycznie doprowadzą do wygaszenia sektora w Polsce na jakiś czas – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy.
Nawet 2 mln osób bez pracy
Z szacunków Personnel Service wynika, że do końca trwania stanu epidemicznego w Polsce pracę może stracić nawet 2 mln pracowników. W większości będą to osoby zatrudnione w ramach umowy zlecenia. Prawie połowa tracących pracę to osoby z sektora handlu, gdzie skutki panującej epidemii koronawirusa są bardzo odczuwalne. Trudna jest też sytuacja w sektorze automotive. Już w połowie marca o zawieszeniu produkcji poinformował m.in. Volkswagen. Aktualnie kolejne fabryki funkcjonujące w Niemczech decydują o zamknięciu ze względu na brak komponentów z Hiszpanii i Włoch. To oczywiście odbije się na sektorze automotive w Polsce. Jeżeli w ciągu najbliższych kilku miesięcy pracę straci 2 mln Polaków, można się spodziewać, że bezrobocie wzrośnie z 5,5% w lutym do nawet 10% w kolejnych miesiącach.
Które sektory są bezpieczne?
Przemysł spożywczy, logistyka, e-commerce i branże nowych technologii jako jedne z nielicznych będą się miały dobrze i nie odczują w znaczący sposób skutków epidemii. Istnieje wręcz duża szansa, że w tych sektorach będzie zwiększane zarówno zatrudnienie, jak i produkcja. W dobrej kondycji jest też sektor budowlany. Obecnie na budowach praca nie jest przerywana, a personel pracujący na dużych przestrzeniach może liczyć na stabilne zatrudnienie.
– Na razie nie widać ani spadku liczby budów, ani zmniejszenia wymiaru pracy dla pracowników budowlanych. Przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności istnieje szansa, że inwestycje zostaną zakończone na czas. Nie wiadomo jednak jaka będzie przyszłość tego sektora. Na razie nie ma decyzji co do nowych inwestycji, co oznacza, że już za pół roku czy rok możemy spodziewać się spadku zatrudnienia, jeżeli nie będzie nowych inwestycji – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy.
Co na to państwo?
Propozycje zawarte w Tarczy Antykryzysowej, według Pracodawców RP, idą w dobrym kierunku, ale wiele z nich wymaga zmiany. Eksperci wskazują, że w obliczu kryzysu, którego skutków nie sposób jeszcze przewidzieć, rozwiązania powinny iść dużo dalej i być bardziej elastyczne.
– W naszej ocenie Tarcza Antykryzysowa powinna skupiać się na dwóch zagadnieniach – zachowaniu płynności firm oraz utrzymaniu dotychczasowych miejsc pracy. Żeby to się udało pomoc należy wdrożyć jak najszybciej i nie można dopuścić do tego, żeby machina biurokratyczna spowodowała, że przedsiębiorcy otrzymają wsparcie dopiero za 20 czy nawet 30 dni. Trzeba też zapewnić realną pomoc dla małych i średnich firm, które zatrudniają ponad 10 osób. Na ten moment ci pracodawcy mogą skorzystać jedynie z postojowego, podczas gdy mikroprzedsiębiorcy i samozatrudnieni mają mieć zniesione składki. Ostatni kluczowy obszar to pozwolenia na pracę dla cudzoziemców, którym w trakcie kwarantanny wygasa wiza. Chodzi głównie o Ukraińców, którzy powinni dostać automatycznie przedłużone pozwolenie na pracę na co najmniej 3, a najlepiej 6 miesięcy. Dzięki temu unikniemy masowego odpływu kadry ze Wschodu z polskiego rynku pracy – podsumowuje Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP.